Ilekroć próbowałem rozejrzeć się za losem
gdzieś w wewnętrznych kieszeniach mej skulonej jaźni
tylekroć mimowolnie przepadałem z kretesem
w złowrogich labiryntach wzdętej wyobraźni.
Śnienie szło mi opornie. W półmroku wracały
sny wciąż nieprzetrawione by się z sobą mieszać.
W snach tych samotny byłem, a nawet niecały,
niedorostek prozaiczny -- bajałem o biesach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz