czwartek, 29 listopada 2012


(pl.123rf.com)
 


kolaż

od-czuj mnie, od-czul,
od-czekaj, od-uciekaj
chodź do mnie, chodź tu,
nić woli wolno odwlekaj

tu jestem, tu śnię,
że świeży ścieg po ekranie,
na którym liść-dr/ż/ę
i wklejam w okna nad ranem




kolaż z liści jak kwiat poinsecja
 

piątek, 23 listopada 2012


"100-Degree Summer" from http://lindahalcombfineart.wordpress.com
 


kropla czasu

czuję cię w każdym cudzym wierszu
twoje ożywiam minutą płaczu
skrzącego się jak lato. pierwsze -
- wieczność przeżyta pod ich dachem



from redbubble.com
 


zbyt w pół do (too o'clock)


Pierwszy raz powiedziałeś jestem, kiedy
kukułka wyfrunęła z zegara. Jej skrzydło
rzuciło czarną plamkę na moją siatkówkę
w punkcie, gdzie umiejscowił się twój obraz.
Nie mogłam cię zobaczyć, dotknąć ni opisać;
wyobraziłam sobie tylko nas w nieistniejącym gnieździe.
I choć znam cię by heart*, to nie (do)stałeś się
nigdy (w) apple of my eye**, pozostając czym byłeś:
odbiciem nieskończenie lotnego pióra
wiecznego unoszącego się lekko na powierzchni znaczeń.


* na pamięć (dosłownie: sercem)
** moje oczko w głowie (dosłownie: moja źrenica)

czwartek, 22 listopada 2012


from imagekind.com
 


Trójjedność

Miejsce: sycone wonią. Osoby:
niepewne. Ak(a)cja: kocha, nie
kocha. Wyglądamy przez zakratowaną
kartkę, ale tam tylko
karawany sensu. Habent sua
fata morgana libelli. Mimo to - snuję
pajęczynę zegara. A przecież ostrzegała
Matka Noc: nie ścigaj nigdy tych, co
stoją w miejscu.

wtorek, 20 listopada 2012




"Sunrise Hourglass" by Tina Bryson
 


półczęstochowianka

jestem pusta jak raz po raz obietnica
choć pełniejsza niż najszczersza deklaracja
psem bezdomnym biegnę raźno po ulicach
w celi serca komorniczo klnę: co racja!

jestem wtedy kiedy mnie doszczętnie nie ma
zapojutrzam się albo też zaprzedwczerzam
idąc plażą widzę ochrobiały schemat
w klepsybranie sensów z góry nie dowierzam




tightrope walker from singlein.wordpress.com



kompozycja rozproszona

brak fabuł. istnieją tylko
podmioty liryczne - jednostki
niepowtarzalności cierpienia. pewnie wieczorem
doczulone orfiną źrenice
zmienią się w linoskoczków wersów,
a długo wstrzymywany bezdech -
- w bezduszne stwierdzenie rozsiane.

sobota, 10 listopada 2012


oddstuffmagazine.com
 


Wiersz z tytułem na końcu

Kiedy mnie rozbierałeś
ze znaczeń
wygładzałeś
zmierzwione przerzut-
nie wiedziałeś
że dotykasz met
i forum było za małe
by wyrazićcię

życie

piątek, 9 listopada 2012


Polished Domino from ekduncan.com


saloon ekagier

Ostatnio przeszłam do kontrataku
serca. Wokół szaleje
zawałnica, ja się tylko uśmiecham
i dekompletuję zastaw(ki
diabeł kazał mi wychodzić
na mydle kiedy mrugałeś zamaślonymi
oczywiście niekompletnymi kropkami
na klockach - tych, które,
podobnie jak ja,
istnieją w wychyleniu bez tchu,
niewzajemnie.)



Polished Domino from ekduncan.com

czwartek, 8 listopada 2012

gwiazdka

Co ja w ogóle robię? Nie oglądam filmów, bo film to mi się kojarzy z folią plastikową (c/i/elo-fańskie życie). Opakowuję wymysły, wydają mi dużo reszty - w sam raz na hazard. Zakładam się z moim psem, że nie ma trzeciej strony księżyca, tfu, monety, że rzucanie cienia jest poważnym zajęciem i każda moneta na dowolnej krawędzi dozna tej iluminacji, że najlepiej słuchać sąsiadów. Pan z pieskiem opowiadał, że podszedł sobie spokojnie do bankomatu, wklikał co powinien, a tu bankomat się zatrzymał i wyświetlił napis: "potrzebujesz więcej czasu?" Sąsiadowi w oczach pociemniało, drżącymi rękami wydobył kartę visa i nie oglądając się za siebie zdołał jakoś pogrążyć się w zakupach w Biedronce, niemniej co przeżył thriller, to broszka, bynajmniej nie jego, jedynie nieswoja. I co jeszcze robię - liczę, bardzo dużo już naliczyłam, liczi i inne owoce zapamiętania - z - się i kwiaty zła-godzenia i parę innych się-kier, którymi łamię nowo(słowo)twory wyobraźni jak opłatek.



[The Christmas Star by David Lee Thompson]
 


(Mirror Mirror by Mirian)
 


                                                Silve(r) is gone*

Miałam kiedyś chłopaka. To był, doprecyzujmy, bardzo zwyczajny człowiek, syn prawosławnego teologa i literaturoznawczyni, ekonomista, wegetarianin, zapalony kucharz i podróżnik. Miałam nadzieję, że nauczy mnie tej odrobiny zwyczajności, ale się przeliczyłam. Ukradło mi go moje lustrzane odbicie, szast prast i mieli osiąść razem w Indonezji i wieść ustatkowane życie studentów, następnie słuch o nich zaginął. Ostatnio odezwało się obrócone ja i zdało krótką relację z nieobrotów sprawy. Oberwało mi się przy okazji w ramach jej samokrytyki, że widzimy w sobie wzajemnie nieautonomiczne osoby, że nie odróżniamy się od siebie nawzajem. Kilka urozmaiconych skrętów czasu odświeżyło sprawdzony układ. Chciała bardzo się spotkać, ja zapewne też, ale nie byłam w stanie jej tego powiedzieć. Patrzyłam tylko na nią przez stojącą między nami przezroczystą szybę.


*Sylwia/Srebro odeszła/o/


Marshall Astor - In Black and White


    Bitwa Kiedykolwieczności


       Spotkałam Boga i spotkałam Diabła. Ten pierwszy był nim mimo jasnej introspekcji, że wszyscy mają to w d..., drugi natomiast przedstawił się tak niejako na marginesie. Pierwszy niestety we mnie nie uwierzył, drugi powątpiewał we wszystko tak gremialnie, że wiara wróciła tylnymi drzwiami i zrobiła nam w głowach nieziemski przeciąg. Przeciągi dzielą się na te zewnętrzne i wewnętrzne. Nie zdążyłam się przekonać, czym jedne różnią się od drugich, bo zostałam zatrzaśnięta na zewnątrz lufcika. Od tamtej pory podróżowałam po epizodycznych półpustyniach i robiłam zdjęcia. Nie rozumiem "przejścia" między czarnym a białym, tego, że są tym samym, chociaż niczego ani siebie nawzajem nie odzwierciedlają. I że nie ma "drugiej strony kamery", choć dobrze tam być - chociażby po to, aby zrobić werystyczny wernisaż. Trudno znieść prawdę, którą się wyraziło, ale i tak ciekawość jest silniejsza, i rzeczywiście - zdumienie powraca: nie ma fotomontażu retro-aktywnego. Czas nie zmienia niczego poza stopniem, konfiguracją, kolejnością, o dziwo nie anihiluje eterycznej substancji, w której zanurzone są płatki pamięci. We live together in a photograph of time**; stąd wiem, że spotkałam Boga i Diabła. A przecież, najgorsze miało dopiero nastąpić...


* luźny przekład tytułu piosenki Led Zeppelin "The Battle of Evermore"

** "mieszkamy razem na fotografii czasu" (fragment piosenki "Fistful of Love" Antony and the Johnsons)


(15.09.2012)

środa, 7 listopada 2012


jorgemiguelcs.wordpress.com




 Atlantydzień

Zalało nas. Krew konkretnie. Niedaleko
stąd do wieczności, trzeba tylko wyłowić
te małe czerwone serduszka, wydestylować
limfocytaty, za-, przepraszam:
wy-korkować na czas.



  
wehearit.com






niebo-leśnie

Chmury są fioletowe,
fioletowe jak fioły w głowie,
a igły są SOS-nowe,
sosnowe jak sztuczny człowiek.

wtorek, 6 listopada 2012


Man in the mirror by Paul Lovering
 


S.W.

         Sylwii

Kiedy ją spotkałam,
wydała mi się interesującym ułamkiem wszechrzeczy
o nieznanym mianowniku, potem
powoli odkryłam, że spotkałam odwrotność
siebie, ale aż tak bardzo pragnęłam być
niewymierna, że wyjęłam sobie kreskę ułamkową
spomiędzy żeber - zdecydowanie pomogło,
nabrałam miejsca na sentymenty i resentymenty, jedynie brakuje mi
siebie w odwrotnie ustalonej konfiguracji, wczoraj spojrzałam więc w lustro
i zobaczyłam ją tam - jak zawsze zakreślającą
ramy (prawdo)podobieństwa, jak zawsze pochyloną
nad białą płaszczyzną, którą zapełnia znanym tylko nam alfabetem
pauz i kluczy wykluczonych
z użytku po mniej niż obydwu stronach.




from mamahall.com
 


Modlitwa

Gdybyś wiedział, że uratować mnie może bez reszty
żarliwe odmówienie tego, czego ci częstotkliwie odmawiam,
wiedziałbyś, że jesteś jak strzała
w odległym układzie odniesienia
ran, które wygoję
dotykiem włosów o smaku
nieba i soli




(from Industrial Humanity)
 


Krótka historia zegara

Ziarnko piasku wpadło Bogu wprost w bezłódne
lustro; wykiełkowało, dojrzało, otorbiło się
podmarszczonym smutkiem. Wydaje
drobne słońca. Udziela wskazówek.

niedziela, 4 listopada 2012


Ritual Vessel (Paccha) from metmuseum.org
 


Hierogamia

ja przecież raz już oddałam swoje życie
pół Jej a pół Bogu
lecz skoro doszłam do zera niezbicie
poślubiłam nikogo


(04.11.2012)




 Raven Time Art (from etsy.com)



ptak

czas, który nigdy nie mija.
czas, który mi jamy
wydziobuje w miejscu gór.
czasomierz, w który gramy,
pełen piór.
ja w nich - czcza sowa, niczyja.
 




(The Lost Art of Time)



antypis

- nie marz
się, nie nadwyrężaj zastawki czasu
przez idio-synkretyczne zidio-
mącenie, wszak dalej stąd
do humanitarnego zabicia
czasu za pomocą scylli
i charybdy
ust -




szatańskie wersety

Najsilniejszym fetyszem jest rzeczy-
wistość: wejdź w nią, unikając ruchów fikcyjnie
frykcyjnych. Pieść wytrwale strefy
eratogenne, przerywaj tylko dla zaczerpnięcia
antycznych wzorców. Omijaj pointę szerokim
łukiem rozgrzanego ciała, omijaj
aż czas się zrymuje z przestrzenią, a moment kulminacji
sam cię znajdzie w punkcie g
nieskończonego alfabetu.



  
from letterperspectives.com