Pieter Bruegel, "Dulle Griet"
wariacje
preludium
Spędzam
dzień jak płód: w głębi siebie, niechętnie. Wiedziałam już, co znaczy, że
muzyka potrafi zabijać: struny słońca na twoich policzkach. Najciekawsze jest to, że po
śmierci muzyka wcale nie cichnie. Jest nawet czystsza, sama w sobie, choć
zarazem słychać wyraźnie wszystkie zakłócenia. Oczywiście miałam na myśli: po
śmierci duszy. Słychać wtedy tylko dwa rodzaje dźwięków: doskonałą symfonię i
szuranie krzeseł.
kołysanka
dla meteoru
Opowiedzieć
szaleństwo. Ciśnie się zdanie: szaleństwo to nie narracja. Racja. Szaleństwo
jest mało malownicze, ledwie lingwistyczne, przygodnie przygodowe. Jest
ziarnem, z którego wyrasta słodki owoc, rzuconym poza Ziemię. Ziarnko obrasta
lodem, wróci meteorem.
Meteoryt.
Meta-ryt, który będzie się odtąd bezskutecznie wybielać. Już nigdy tabula
rasa, już zawsze fabula... To bardzo nużące... Zaśnij, meteorku! Sza, lonely!...
Ziarnko obrasta lodem - wróci.
OdpowiedzUsuńLubię, kiedy nie zamykasz treści w pocisku. Tu jest mi dobrze.
Pozdrawiam.
Bardzo się cieszę, że zajrzałaś do moich wariacji i znalazłaś w nich coś dla siebie :)
OdpowiedzUsuńA co do pocisku, to - jak nasz portalowy kolega - "wolę pisać wiersze białe / jak broń", ale nie zawsze mi to wychodzi.
Pozdrawiam :)