piątek, 15 listopada 2013



 Pieter Bruegel, "Dulle Griet" 







wariacje   




preludium

Spędzam dzień jak płód: w głębi siebie, niechętnie. Wiedziałam już, co znaczy, że muzyka potrafi zabijać: struny słońca na twoich policzkach. Najciekawsze jest to, że po śmierci muzyka wcale nie cichnie. Jest nawet czystsza, sama w sobie, choć zarazem słychać wyraźnie wszystkie zakłócenia. Oczywiście miałam na myśli: po śmierci duszy. Słychać wtedy tylko dwa rodzaje dźwięków: doskonałą symfonię i szuranie krzeseł.


kołysanka dla meteoru

Opowiedzieć szaleństwo. Ciśnie się zdanie: szaleństwo to nie narracja. Racja. Szaleństwo jest mało malownicze, ledwie lingwistyczne, przygodnie przygodowe. Jest ziarnem, z którego wyrasta słodki owoc, rzuconym poza Ziemię. Ziarnko obrasta lodem, wróci meteorem.
Meteoryt. Meta-ryt, który będzie się odtąd bezskutecznie wybielać. Już nigdy tabula rasa, już zawsze fabula... To bardzo nużące... Zaśnij, meteorku! Sza, lonely!... 





2 komentarze:

  1. Ziarnko obrasta lodem - wróci.
    Lubię, kiedy nie zamykasz treści w pocisku. Tu jest mi dobrze.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo się cieszę, że zajrzałaś do moich wariacji i znalazłaś w nich coś dla siebie :)
    A co do pocisku, to - jak nasz portalowy kolega - "wolę pisać wiersze białe / jak broń", ale nie zawsze mi to wychodzi.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń