poniedziałek, 24 grudnia 2012
poniedziałek, 3 grudnia 2012
(exitmagazine.co.uk)
Cierpienia młodych Wer teraz
czyste wody dzieciństwa
odkryte zbyt późno
by je znowu przebyć
jasne światło marzenia
przeżyte za wcześnie
by je w końcu odkryć
czas jest pięciolinią
z której odlatują ptaki
kiedy ostatni z nich powie fasolla
zostanie tylko puch prze-rażonego powietrza
odkryte zbyt późno
by je znowu przebyć
jasne światło marzenia
przeżyte za wcześnie
by je w końcu odkryć
czas jest pięciolinią
z której odlatują ptaki
kiedy ostatni z nich powie fasolla
zostanie tylko puch prze-rażonego powietrza
(TelephonePole Birds from jennyberryart.bigcartel.com)
czwartek, 29 listopada 2012
piątek, 23 listopada 2012
from redbubble.com
zbyt w pół do (too o'clock)
Pierwszy raz powiedziałeś jestem, kiedy
kukułka wyfrunęła z zegara. Jej skrzydło
rzuciło czarną plamkę na moją siatkówkę
w punkcie, gdzie umiejscowił się twój obraz.
Nie mogłam cię zobaczyć, dotknąć ni opisać;
wyobraziłam sobie tylko nas w nieistniejącym gnieździe.
I choć znam cię by heart*, to nie (do)stałeś się
nigdy (w) apple of my eye**, pozostając czym byłeś:
odbiciem nieskończenie lotnego pióra
wiecznego unoszącego się lekko na powierzchni znaczeń.
* na pamięć (dosłownie: sercem)
** moje oczko w głowie (dosłownie: moja źrenica)
czwartek, 22 listopada 2012
from imagekind.com
Trójjedność
Miejsce: sycone wonią. Osoby:
niepewne. Ak(a)cja: kocha, nie
kocha. Wyglądamy przez zakratowaną
kartkę, ale tam tylko
karawany sensu. Habent sua
fata morgana libelli. Mimo to - snuję
pajęczynę zegara. A przecież ostrzegała
Matka Noc: nie ścigaj nigdy tych, co
stoją w miejscu.
wtorek, 20 listopada 2012
"Sunrise Hourglass" by Tina Bryson
półczęstochowianka
jestem pusta jak raz po raz obietnica
choć pełniejsza niż najszczersza deklaracja
psem bezdomnym biegnę raźno po ulicach
w celi serca komorniczo klnę: co racja!
jestem wtedy kiedy mnie doszczętnie nie ma
zapojutrzam się albo też zaprzedwczerzam
idąc plażą widzę ochrobiały schemat
w klepsybranie sensów z góry nie dowierzam
choć pełniejsza niż najszczersza deklaracja
psem bezdomnym biegnę raźno po ulicach
w celi serca komorniczo klnę: co racja!
jestem wtedy kiedy mnie doszczętnie nie ma
zapojutrzam się albo też zaprzedwczerzam
idąc plażą widzę ochrobiały schemat
w klepsybranie sensów z góry nie dowierzam
sobota, 10 listopada 2012
piątek, 9 listopada 2012
Polished Domino from ekduncan.com
saloon ekagier
Ostatnio przeszłam do kontrataku
serca. Wokół szaleje
zawałnica, ja się tylko uśmiecham
i dekompletuję zastaw(ki
diabeł kazał mi wychodzić
na mydle kiedy mrugałeś zamaślonymi
oczywiście niekompletnymi kropkami
na klockach - tych, które,
podobnie jak ja,
istnieją w wychyleniu bez tchu,
niewzajemnie.)
Polished Domino from ekduncan.com
czwartek, 8 listopada 2012
Co ja w ogóle robię? Nie oglądam filmów, bo film to mi się kojarzy z folią plastikową (c/i/elo-fańskie życie). Opakowuję wymysły, wydają mi dużo reszty - w sam raz na hazard. Zakładam się z moim psem, że nie ma trzeciej strony księżyca, tfu, monety, że rzucanie cienia jest poważnym zajęciem i każda moneta na dowolnej krawędzi dozna tej iluminacji, że najlepiej słuchać sąsiadów. Pan z pieskiem opowiadał, że podszedł sobie spokojnie do bankomatu, wklikał co powinien, a tu bankomat się zatrzymał i wyświetlił napis: "potrzebujesz więcej czasu?" Sąsiadowi w oczach pociemniało, drżącymi rękami wydobył kartę visa i nie oglądając się za siebie zdołał jakoś pogrążyć się w zakupach w Biedronce, niemniej co przeżył thriller, to broszka, bynajmniej nie jego, jedynie nieswoja. I co jeszcze robię - liczę, bardzo dużo już naliczyłam, liczi i inne owoce zapamiętania - z - się i kwiaty zła-godzenia i parę innych się-kier, którymi łamię nowo(słowo)twory wyobraźni jak opłatek.
[The Christmas Star by David Lee Thompson]
(Mirror Mirror by Mirian)
Silve(r) is gone*
Miałam kiedyś chłopaka. To był, doprecyzujmy, bardzo zwyczajny człowiek, syn prawosławnego teologa i literaturoznawczyni, ekonomista, wegetarianin, zapalony kucharz i podróżnik. Miałam nadzieję, że nauczy mnie tej odrobiny zwyczajności, ale się przeliczyłam. Ukradło mi go moje lustrzane odbicie, szast prast i mieli osiąść razem w Indonezji i wieść ustatkowane życie studentów, następnie słuch o nich zaginął. Ostatnio odezwało się obrócone ja i zdało krótką relację z nieobrotów sprawy. Oberwało mi się przy okazji w ramach jej samokrytyki, że widzimy w sobie wzajemnie nieautonomiczne osoby, że nie odróżniamy się od siebie nawzajem. Kilka urozmaiconych skrętów czasu odświeżyło sprawdzony układ. Chciała bardzo się spotkać, ja zapewne też, ale nie byłam w stanie jej tego powiedzieć. Patrzyłam tylko na nią przez stojącą między nami przezroczystą szybę.
*Sylwia/Srebro odeszła/o/
Marshall Astor - In Black and White
Bitwa Kiedykolwieczności
Spotkałam Boga i spotkałam Diabła. Ten pierwszy był nim mimo jasnej
introspekcji, że wszyscy mają to w d..., drugi natomiast przedstawił się
tak niejako na marginesie. Pierwszy niestety we mnie nie
uwierzył, drugi powątpiewał we wszystko tak gremialnie, że wiara wróciła
tylnymi drzwiami i zrobiła nam w głowach nieziemski przeciąg. Przeciągi
dzielą się na te zewnętrzne i wewnętrzne. Nie zdążyłam się przekonać,
czym jedne różnią się od drugich, bo zostałam zatrzaśnięta na zewnątrz
lufcika. Od tamtej pory podróżowałam po epizodycznych półpustyniach i
robiłam zdjęcia. Nie rozumiem "przejścia" między czarnym a białym, tego,
że są tym samym, chociaż niczego ani siebie nawzajem nie
odzwierciedlają. I że nie ma "drugiej strony kamery", choć dobrze tam
być - chociażby po to, aby zrobić werystyczny wernisaż. Trudno znieść
prawdę, którą się wyraziło, ale i tak ciekawość jest silniejsza, i
rzeczywiście - zdumienie powraca: nie ma fotomontażu retro-aktywnego.
Czas nie zmienia niczego poza stopniem, konfiguracją, kolejnością, o
dziwo nie anihiluje eterycznej substancji, w której zanurzone są płatki
pamięci. We live together in a photograph of time**; stąd wiem, że spotkałam Boga i Diabła. A przecież, najgorsze miało dopiero nastąpić...
* luźny przekład tytułu piosenki Led Zeppelin "The Battle of Evermore"
** "mieszkamy razem na fotografii czasu" (fragment piosenki "Fistful of Love" Antony and the Johnsons)
(15.09.2012)
* luźny przekład tytułu piosenki Led Zeppelin "The Battle of Evermore"
** "mieszkamy razem na fotografii czasu" (fragment piosenki "Fistful of Love" Antony and the Johnsons)
(15.09.2012)
środa, 7 listopada 2012
wtorek, 6 listopada 2012
Man in the mirror by Paul Lovering
S.W.
Sylwii
Kiedy ją spotkałam,
wydała mi się interesującym ułamkiem wszechrzeczy
o nieznanym mianowniku, potem
powoli odkryłam, że spotkałam odwrotność
siebie, ale aż tak bardzo pragnęłam być
niewymierna, że wyjęłam sobie kreskę ułamkową
spomiędzy żeber - zdecydowanie pomogło,
nabrałam miejsca na sentymenty i resentymenty, jedynie brakuje mi
siebie w odwrotnie ustalonej konfiguracji, wczoraj spojrzałam więc w lustro
i zobaczyłam ją tam - jak zawsze zakreślającą
ramy (prawdo)podobieństwa, jak zawsze pochyloną
nad białą płaszczyzną, którą zapełnia znanym tylko nam alfabetem
pauz i kluczy wykluczonych
z użytku po mniej niż obydwu stronach.
Sylwii
Kiedy ją spotkałam,
wydała mi się interesującym ułamkiem wszechrzeczy
o nieznanym mianowniku, potem
powoli odkryłam, że spotkałam odwrotność
siebie, ale aż tak bardzo pragnęłam być
niewymierna, że wyjęłam sobie kreskę ułamkową
spomiędzy żeber - zdecydowanie pomogło,
nabrałam miejsca na sentymenty i resentymenty, jedynie brakuje mi
siebie w odwrotnie ustalonej konfiguracji, wczoraj spojrzałam więc w lustro
i zobaczyłam ją tam - jak zawsze zakreślającą
ramy (prawdo)podobieństwa, jak zawsze pochyloną
nad białą płaszczyzną, którą zapełnia znanym tylko nam alfabetem
pauz i kluczy wykluczonych
z użytku po mniej niż obydwu stronach.
niedziela, 4 listopada 2012
szatańskie wersety
Najsilniejszym fetyszem jest rzeczy-
wistość: wejdź w nią, unikając ruchów fikcyjnie
frykcyjnych. Pieść wytrwale strefy
eratogenne, przerywaj tylko dla zaczerpnięcia
antycznych wzorców. Omijaj pointę szerokim
łukiem rozgrzanego ciała, omijaj
aż czas się zrymuje z przestrzenią, a moment kulminacji
sam cię znajdzie w punkcie g
nieskończonego alfabetu.
from letterperspectives.com
sobota, 15 września 2012
środa, 15 sierpnia 2012
from pixeldustphotoart.com
Whiter Shade of Pay
Biała
plama - tego nie było
w umowie. Ta stanowiła jasno o tyle,
o ile, bardziej przypominając
worek na kartofle - ta ziemista cera -
choć, jeśli się wczytać,
merytorycznie zbliżona była raczej
do kota w worku. Opiewała na sumy
długich wąsów, może się nawet pod nimi uśmiechała
nieprawdziwą parafką emotikonu.
Najważniejsze, że miała się skończyć. Tymczasem
wygasła, i owszem, ale zamiast zapaść
się jak policzki, wybuchła stenografowanym
nerwicowym płaczem: biała
supernowa.
niedziela, 12 sierpnia 2012
STÓŁ
Stół stoi – i widzę stół. Nic ponadto. Nie widzę idei stołu, nie widzę wszystkiego, co może się na nim znaleźć. Stół mnie odsyła do stołu, a stół jak stoi, tak stał. Bez polotu. Stół stoi stale. Stoi stojący stół. Boże! Widzę Boga. Nic ponadto. Żadnej idei Boga ani Wszystkiego, czym może Się stać. Po prostu Bóg. Kompletnie bez polotu. O dobrze wyrzeźbionych rysach i wyciosanej sylwetce. Konkretny jak stół. Idealny przedmiot wiecznej obserwacji... Bóg siada za stołem. Poprawia okulary. Chrząka i rzuca swym konkretnym tonem:
– Więc mówi pani, że widuje pani Boga...?
(rocaroalpacas.blogspot.com)
(zdjęcia kamieni ze strony: pracownia.spirifer.org)
co mnie kształtowało. otoczak
Zarodzony pośpiesznie,
długo nie potrafiłem sprawiać problemów,
nawet sobie
później spłynęły jedne po drugich:
otwarty akwen języka,
podwodna operacja wycięcia
niebieskich migdałków,
zielona morskość wątroby,
kocie miał-czy-nie?
w muszlach koncertowych uszu,
nieżyt przewlekły przez ucho igielne,
mgliste refluksy sumienia
na koniec przeszedł sz(kw)ał
i ukazały się powieki oblepione przez m(ed)uzy
sobota, 11 sierpnia 2012
Owl Spirit from elfwood.com
nie oczekuję nietzschego od Nikogo
ulegam uwikłaniu w puls
nocnego miasta i doprawdy nie wiem co
zostawiam za sową
chociaż mam niewspółmierne do wyspania oczy
wiste marzenia których realizacja
morzy mnie jak szkarłatny nieprzytomny
desperacki sen po winie
cię za dwanaście groszy które natarczywie wtrącałeś
w osłupienie zanim znalazły miejsce
na widnokręgu w konstelacji grzechotnika
sobota, 4 sierpnia 2012
dla M.M.
moneta błędnej minstrelki
Chciałam uśpiewać Cię całą
krągłość Twą gładzić w rozkoszy
lecz wtedy napotkałam
śmierci zazdrosne oczy
"Masz (czy grasz): inny dylemat
do niezwłocznego zgładzenia" --
przekupiłam ją, chociaż nie ma
nikt na świecie mnie do poistnienia
Oprócz tej jednej dziewczyny
co pachniała świeżą rozpaczą
a -- te wszystkie (za)datki na czyny
w studni naszych (zwą)tleń -- los mi znaczą
Yoal Capote -- bilingual money (Cuban art)
piątek, 3 sierpnia 2012
Bundenko i Vyguzov
Aga(pe?)
Kochała mnie taką, jaką nie byłam.
Czy to oznacza, że nie kochała wcale?
Widziała wewnętrzne ciepło,
a we mnie sama arktyka,
kraina wiecznych lodów,
stalagmity podchodzące do gardła.
Pokazałam jej
jeden taki stalagmit. Krzyknęła.
"O, nowe lody! Skąd wiedziałaś, kochanie,
że uwielbiam taki smak?"
sobota, 28 lipca 2012
środa, 25 lipca 2012
półkule serca
czwarta nad ranem. w głowie mi (fejs)buczy.
"czemu Cię nie ma na odległość ręki?" -- Rękę dam
sobie uciąć, że coś "mi
dzwoni do lewego ucha.
-- kto?
-- nieodwracalność? -- -- --" odwracam
się na drugi bok. czwarta nad ranem.
Poprzednią dobę
jadłam samą czekoladę, w dołku mnie ściska,
nabieram kształtów przejrzałej
klepsydry.
(Cytaty pochodzą z wierszy Edwarda Stachury i Mirona Białoszewskiego)
poniedziałek, 23 lipca 2012
Vitruvian Man by Leonardo da Vinci
zen it: mandala między wskazówkami
Myślałam, że nie ma w promieniu zegara
nożyc dość ostrych,
żeby się zaciąć. A jednak się udało:
mam to słowo na końcu języka
tymczasem się zapowietrzam
dostatecznie, mam coś na kształt nadziei,
by rozprowadzić krew
w pulsujący zachód słońca.
(Hasta Uttanasana)
niedziela, 22 lipca 2012
sobota, 14 lipca 2012
piątek, 13 lipca 2012
niedziela, 8 lipca 2012
czwartek, 5 lipca 2012
Kazmier Maslanka
bardo
urodziłam się
to była randka w ciemno
potem nastąpił zwrot --
nick koziorożca nie pomógł
-- umarłam na raka
urodziłam się
po swojej śmierci
na niepewność wczoraj
urodziłam się i po(z)byłam
na pniu
złamanego drzewa genealogicznego --
-- nie potrzebuję korony
żeby czuć się... God! NIE!!!
urodziłam się
to była randka w ciemno
potem nastąpił zwrot --
nick koziorożca nie pomógł
-- umarłam na raka
urodziłam się
po swojej śmierci
na niepewność wczoraj
urodziłam się i po(z)byłam
na pniu
złamanego drzewa genealogicznego --
-- nie potrzebuję korony
żeby czuć się... God! NIE!!!
Enrico Baj -- Fire! Fire!
trifoliata (lac)r(im)osa
zapłakało przedwczoraj
w ogrodzie niepamięci
samotne niczym coda
przeciąga się i kręci
popłakała zapałka
na zwęglonym zakręcie
ta kochanka ogarka
nie zatrzyma się w pędzie
i łzy krzesał reaktor
w elektrowni przemocy
byle tylko nie zasnął
w pięść skulony tej nocy
środa, 20 czerwca 2012
sobota, 16 czerwca 2012
Subskrybuj:
Posty (Atom)